Tydzień temu przy przelewaniu konkursowego bittera na cichą zebrałem z dna fermentora drożdże celem użycia w kolejnym, „szybkim” piwie robionym bez większego pomysłu. Przyświecała mi przy jego robieniu głównie jedna zasada – żeby wykorzystać posiadany już przeze mnie chmiel, który miałem jeszcze od zeszłego roku. Piwo w założeniu ma być dość łatwe w odbiorze, niemniej nie za lekkie.
Podobnie jak ostatnio – recepturę ułożyłem w serwisie brewness.pl, a surowce zakupiłem w pobliskim sklepie piwopiweczko.pl. Tym razem postanowiłem pobawić się dodatkowymi funkcjami serwisu – magazynem surowców (w którym dodałem chmiel) oraz wspomaganiem procesu warzenia w postaci liczników czasu pozostałego do kolejnego kroku. O ile sam magazyn działa bardzo dobrze, to już funkcja wspomagania na telefonie komórkowym nie działa do końca intuicyjnie – nie można podczas odliczania wygasić ekranu, gdyż licznik przestanie działać i nie pojawi się przypomnienie o następnym kroku. Znacznie lepiej sprawdziłoby się to w dedykowanej aplikacji, która niestety funkcji wspomagania warzenia nie posiada.
Piwo zacierałem bardziej na wytrawnie, w temperaturze ok. 64 stopni. Podczas zacierania mała niespodzianka – podszedłem za blisko palnika i zapaliła mi się koszulka. Niebezpieczeństwa nie było, za to było trochę śmiechu 🙂 Wysładzanie poszło na tyle sprawnie, że nie nadążałem z grzaniem wody do wysładzania (nie robię tego z reguły w garze warzelnym, tylko w mniejszych – 5l oraz rondlu 3l). Samo warzenie też obyło się bez większych niespodzianek poza bardzo dużą ilością osadów białkowych jakie mogłem obserwować w warzącym się piwie.
Po schłodzeniu i napowietrzeniu brzeczki dodałem drożdży z zebranej wcześniej gęstwy (ok. 3 duże łyżki – w przybliżeniu 100ml). Liczyłem na szybki start fermentacji, niemniej tutaj niespodzianka – następnego dnia w piwie jeszcze się nic nie działo, na powierzchni też jeszcze nie zauważyłem praktycznie żadnej piany. Na szczęście 9 godzin później – po przyjściu z pracy – na piwie już była całkiem pokaźna piana z drożdży, natomiast bąbelkowania z rurki wciąż nie dało się zaobserwować. Jestem jednak dobrej myśli – w pomieszczeniu gdzie fermentuję piwo jest ok. 18 stopni, co mam nadzieję tłumaczy ten powolny start fermentacji, natomiast powinno się to odbić pozytywnie na jakości piwa.